Legenda designu z Izraela: Ron Arad

Projektowanie to proces twórczy i każdy designer ma swoje własne, niepowtarzalne pomysły. Piękne jest to, że choć na całym świecie jest tak projektantów i architektów, styl żadnego z nich nie jest taki sam.

Dziś przybliżamy legendę designu – izraelskiego projektanta, architekta i artystę Rona Arada.
Dla odmiany nie poprzez biografię, ale w jego własnych słowach.

 

Co skłoniło cię do projektowania?

Odkąd tylko pamiętam, zawsze rysowałem różne rzeczy. Moja matka była malarką, lecz za każdym razem kiedy tylko sięgałem za ołówek mówiła „zostań architektem, aby upewnić się , że nie zostaniesz artystą”.

 

Co było twoim przełomem?

Raz podczas lunchu postanowiłem nie wracać do biura architektonicznego w Londynie, w którym pracowałem. Zamiast wracać do pracy poszedłem na złom i znalazłem fotele z Rovera, by zrobić Rover chair. Reszta jest historią: 28 lat później w Centrum Pompidou w Paryżu odbyła się moja retrospektywa i zostałem zganiony za dotykanie tego krzesła bez rękawiczek. Ciekawe co by zrobili, gdyby widzieli mojego kota, który śpi tam co noc.

 

Co cię inspiruje?

Wszystko co widzę. Wszystko może wyzwolić jakiś impuls – dobre, złe, piękne, niezbyt piękne. Nie jestem metodyczny, jestem niespokojny i leniwy, często skaczę od jednej do drugiej myśli.

 

Jak technologia zmieniła sposób w jaki pracujesz?

Jak już wspominałem – ołówek jest wciąż moim narzędziem, jednak teraz jest to piórko do tabletu. Także studio wygląda inaczej – kiedyś gięliśmy tu stal, a teraz mamy komputery.

 

Jaka jest najgorsza rzecz, jaką o tobie mówią?

Projektanci oskarżają mnie o bycie artystą, artyści o bycie architektem, a architekci nazywają mnie projektantem. Ale mi to nie przeszkadza, żyjemy w czasach gdzie całość nie istnieje.